(fragmenty z: Stefan Niesiołowski – „Ruch przeciw totalizmowi” wyd. LIBER 1993)
(…)
Świadkowie z Ruchu są jak podejrzani, ich zeznania nie są więc wiarygodne – mamy wtórny solidaryzm przestępczy świadków z oskarżonymi. Przyglądając się wystąpieniom przed sądem cynizm świadków można uznać za żenujący. (…)
Termin „centrum” nie jest wymysłem oficerów śledczych, ale jest w aktach archiwum Ruchu. Przez „centrum” należy rozumieć kierownictwo organizacji, grupę posiadającą zasadniczą przewagę o celach i zasadach organizacji. Do „centrum” wchodzili: Andrzej Czuma, Benedykt Czuma, Marian Gołębiewski, Stefan Niesiołowski (jako rzutki organizator z Benedyktem Czumą ośrodka łódzkiego), Emil Morgiewicz – znawca problemów programowych i Bolesław Stolarz, jako łącznik i doradca. Fundament programu opracowali: Andrzej Czuma, Marian Gołębiewski i Benedykt Czuma, potem włączyli się Stefan Niesiołowski, Emil Morgiewicz i Stolarz. Istota programu to całkowity rozbrat z panującym porządkiem państwa, godzenie w istotne interesy państwa. To domaganie się zasadniczej zmiany ustroju społecznego Polski. Mottem programu jest likwidacja dyktatury klasowej, jest to ujęte jednym tchem z innymi postulatami. „Atrapę” należy zniszczyć, jeśli chce się ten program realizować. Trzeba mówić o wymowie programu, a nie jego stylizacji. Proces nie jest kontrowersyjny, ale ma charakter erystyczny. Dla kierownictwa Ruchu naród jest uważany za przypadkowe otoczenie do członków organizacji. Kierownictwo Ruchu zakładało, że ustrój socjalistyczny nie przynosi dobra. Oskarżeni prezentowali zajadłą nienawiść do rzeczywistości. Utożsamianie zła z panującym ustrojem jest nieporozumieniem. To fałsz, że zwalcza się totalitarną grupę nie związaną ze społeczeństwem. Chodziło o zepchnięcie Polski z płaszczyzny wspólnoty państw demokracji ludowej. Dżilas w swym nagrobkowym dziele „Nowa klasa” pisze, że w ustroju komunistycznym nawet światło i powietrze nie są wolne. To samo, co oskarżeni, tylko krócej. Utożsamianie nieprawidłowości ze źródłem władzy to świadome założenie, by mieć pretekst do misyjnej działalności politycznej. Nic nie zmienią demagogiczne pokrzykiwania z ławy oskarżonych. Władza Ludowa pozwoliła się kształcić oskarżonym mimo, że pochodzenie społeczne ich nie rokowało dobrze. Pomylono się. Dla wszystkich powinno być jasne, że partia nie będzie dzielić się władzą z inną partią biegunową, bo taki podział musi zakładać, prędzej czy później, zmianę ustroju. Trzecia siła, to znana koncepcja zachodnia zakładająca, że wrogiem nr 1 jest Związek Radziecki. Rzecz stała się publicznie niebezpieczna, kiedy poglądy wrogie socjalizmowi chciało się realizować. (…)
Związek pomyślany był jako kuźnia kadry mającej objąć w przyszłości władzę w Polsce. Zamysły organizatorów były całościowe. Członkowie Ruchu, którzy przewinęli się przez tę salę, prezentują zajadłą nienawiść do organów władzy państwowej oraz solidaryzują się z oskarżonymi. Gdzie było zaplecze Ruchu ? Nie u uczciwych ludzi pracy. Szukano zaplecza u tych, którzy anarchizowali życie w Czechosłowacji, emigrantów. Istnieje takie kryterium: pokaż mi swoich przyjaciół a powiem ci kim jesteś. W przypadku Ruchu potwierdza się słuszność tego kryterium. Ruch mógł liczyć więc na starą, zacietrzewioną emigrację, na „Wolną Europę” – na środki zainteresowane w popieraniu każdego bakcyla politycznego. Zrealizowano kontakty z chadecją, program Ruchu jest kopią ruchu chrześcijańsko-społecznego. Niektóre osoby z kleru zapisały się w określony sposób w historii PRL. Duszpasterstwa akademickie były ośrodkami werbunkowymi Ruchu. (…)
Żaden margines polityczny nie może zaproponować narodowi programu, bo nie ma zaplecza politycznego. Niecierpliwość rodząca przeświadczenie, że się ma właściwą receptę, jest przejawem kryzysu intelektualnego. Jeśli przerodzi się to w nienawiść, prowadzi do zamachu stanu na ustanowiony porządek prawny. Nie był to żaden program, a tylko system negacji. Mogą okresowo powstawać napięcia. Trzeba je widzieć krytycznie, ale rozwiązać je można tylko w drodze uznania władzy robotniczej. Krecie w formie, domorosłe recepty muszą interesować tylko aparat przymusu państwowego. Nieodpowiedzialna, marginesowa grupka zapragnęła władzy. (…)
(…) Oskarżonym nie chodziło o zaprotestowanie przeciwko – jak to określili – „nadmiernej propagandzie”. (prokurator mówi o pomyśle podpalenia muzeum Lenina – uwaga B. Cz.) Motywacja była inna. U podstaw ciemnego zamysłu leżała chęć zamanifestowania w kraju i na emigracji, że istnieje w Polsce podziemie polityczne, ponadto chodziło o skompromitowanie władzy ludowej. U podstaw leżało bowiem fanatycznie antyradzieckie nastawienie członków sprzysiężenia Ruch. W swej działalności czołówka Ruchu gotowa była użyć siły. Historii nie zawraca się z drogi ruchami Andrzeja Czumy, historię tworzy ruch robotniczy.
A jednak duże jest niebezpieczeństwo społeczne wynikające z działalności oskarżonych. Wciągnęli do przestępczej działalności wielu młodych ludzi, skłócili ich z władzą, rozchwiali. Sądząc z zeznań tych ludzi – widać, że ich rozkład społeczny jest głęboki. To duża strata. Wielka jest też w oskarżonych nienawiść do partii, nienawiść ta rodzi sojusze różnej maści. Ta wrogość, napięcie złej woli, niepoprawność każą wnosić, by zostały ocenione z należytą surowością.
Dla Andrzeja Czumy (…) łącznie domagam się 10 lat więzienia.
Dla Benedykta Czumy (…) łącznie domagam się 6 lat więzienia.
Dla Stefana Myszkiewicza-Niesiołowskiego (…) łącznie domagam się 8 lat więzienia.
Dla Mariana Gołębiewskiego (…) łącznie domagam się 6 lat więzienia.
Dla Bolesława Stolarza (…) łącznie domagam się 5 lat więzienia.
Dla Emila Morgiewicza (…) domagam się 4 lat więzienia.
Dla wszystkich sześciu oskarżonych główny zarzut – próba obalenia ustroju (uwaga B. Cz.)
Ponadto żądam dla wszystkich pozbawienia praw publicznych.