(fragmenty z: Stefan Niesiołowski – „Ruch przeciw totalizmowi”, wyd. LIBER 1993)
Istnieje w Polsce wolność słowa, tylko że Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski nie zauważyli tego, że ta wolność zaczyna się dopiero na ławie oskarżonych. Oni osiągnęli częściowo cel, bo wciągnęli w polityczną dyskusję przedstawiciela urzędu prokuratorskiego, który tak bardzo poszerzył front natarcia. To, że wolność słowa zaczyna się na ławie oskarżonych doprowadziło, że stanowisko oskarżonych i obrońców stało się niecenzuralne i stanowisko prokuratora też. Widocznie nie jest tak absurdalny program Ruchu, skoro go w tej chwili nie można prezentować społeczeństwu. Z tego, co jest, nie wynika to, czy powinno być, a z tego, co powinno być, nie wynika to, co jest. Ja też nie zgadzam się, tak jak Ruch się nie zgadzał, z rzeczywistością. Ale Ruch nie był antysocjalistyczny, lecz głęboko socjalistyczny. Myślenie w kategoriach metafizycznych ma 2000 lat tradycji, a w kategoriach dialektycznych – 150 lat. Oskarżeni są socjalistami czystej wody i dlatego na Ruch nie miał wpływu Marzec, cały system pojęć i haseł Marca, ten cały rewizjonistyczny kurs. Jest tak dlatego, że socjalizm to nie środki, a cele, które są realizowane w drodze idei, ale w rzeczywistości u nas nie odbywały się poprzez realizację idei, ale obok. Przykład Rewolucji Francuskiej – ona swoich iluzji nie spełniła, ale od tej Rewolucji zapadła się w przepaść koncepcja, aby ktoś przez fakt urodzenia nabywał prawa przedmiotowe. Od Rewolucji Socjalistycznej już nikt nie mógł wrócić do twierdzenia, że przez to, iż ktoś urodził się w biedzie, to musi mieć prawo tylko do złego życia. Czuma i Niesiołowski są socjalistami i to jest tym bardziej oczywiste, że oni sami o tym nie wiedzą. (…)
Żeby zobaczyć Ruch, to trzeba pojechać do Łodzi. Tam, w tym mieście, gdzie podstawowa płaca obniżyła się już dawno i na tle nędzy łódzkiej trzeba widzieć tych ludzi – wtedy z groteski zrobi się dramat i tam zobaczymy tych ponurych skazańców, którzy chcieli przyczynić się do realizacji idei, w którą oni wierzą, a która ich zdaniem nie jest realizowana. Czuma i Niesiołowski utożsamiają się z biedakami i to ich określa jako socjalistów. Dlatego właśnie ich idee i ich stanowiska nie są reakcyjne. (…)
My nie mamy zdefiniowanego pojęcia ustroju. Co to jest ustrój ? Sołtys, który krytykuje przewodniczącego GRN (Gminnej Rady Narodowej – uwaga B.Cz.) godzi w ustrój? Był czas, kiedy brak zgody na spółdzielnie produkcyjne był traktowany jako cios w ustrój. Ten, kto krytykuje takie czy inne elementy rzeczywistości nie godzi w ustrój. Ważne jest bowiem co innego – czy Ruch godził w prawo karne, a jeśli tak, to w jakie. Każde przestępstwo jest kryminalne, co to znaczy – „byli przestępcami kryminalnymi”. To jest tautologia. Każdy rząd utożsamia się z narodem, każda władza tak twierdzi. Tylko to nie może być zużyte na potrzeby procesu karnego – gdyby gwarancja konstytucji tego nie dotyczyła, to by konstytucja powierzała sądy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Radzie Państwa. Prawo karania rząd pozostawia jednak sądom i oskarżeni nie mają racji twierdząc, że policja polityczna realizuje zamiary rządu. Prokurator doskonale wie, że nie obowiązuje zasada legalizmu, skoro główny strzelec Ruchu – Sułkowski – nie ma nawet aktu oskarżenia. Policja wierzy, że to, co jest skierowane przeciwko władzy rządu, jest to godzenie w naród. W śledztwie podejrzani nie mieli szans i była to gra w szachy – tylko, że jedna strona widziała całą szachownicę, a druga miała połowę zakrytą. Ale prowadzący śledztwo nie może nie dostrzegać alternatyw i nie może mieć też miejsca w śledztwie fascynacja brednią. W wielu protokołach przesłuchań, w najdalej idących sformułowaniach jest napisane o tym, o czym mówiono lub co miało być. Ale np. w protokóle zeznań Mantaja to już się zjawia w trybie dokonanym. Świadczy to m. in. o tym, że prowadzący śledztwo i przesłuchania nie dostrzegali alternatyw i dociągali wszystko do wersji maksymalnej. Takie świadectwo nigdy nie doprowadzi do prawdy. (…)
Teza, że program był kamuflażem jest tezą dziwną, bo oznacza ona, że jeśli pisali – to źle, a jeśli nie pisali – to też źle, bo maskowali to, czego nie chcieli napisać. (…)
Co do działania za zielone srebrniki, to zielone srebrniki są lepsze, niż papierowe złote i za nie sprzedaje się w sklepach Pekao lepsze towary i jeśli przeciw tym sklepom ujawniły się pewne agresywne pomysły Ruchu w Łodzi, to może nie były one tak bardzo niezrozumiałe, skoro zrozumiały tę sytuację pewne czynniki i zniesiono sprzedaż lekarstw za zielone srebrniki. (…)
„Biuletyn” jest wyrazem pasji do informacji. Jak już mówiłem – kto nie godzi się na przepływ informacji nieoficjalnej, ten musi wiedzieć, że taka informacja będzie niezależnie od jego woli i tak rozpowszechniana. Dwie trzecie bibliografii do najnowszej historii Polski wydane jest na emigracji. Archiwa nie są udostępnione; nie twierdzę czy to jest dobrze, czy źle, ale to jest fakt. Są informacje, które mogą być czytane przez wszystkich i są takie, dostępne wyłącznie dla członków PZPR, a któż inny jak nie Stefan Niesiołowski wykorzystywał ten system informacji i uważał organ partii za doskonałe źródło wiadomości. Nie chcę, aby Stefan Niesiołowski odpowiadał za to, co do „Biuletynu” napisał Emil Morgiewicz i aby Morgiewicz odpowiadał za to, co do „Biuletynu” napisał Stefan Niesiołowski. Tak długo, jak najnowsza historia nie będzie udostępniona społeczeństwu, tak długo informacje z dziedzin tej historii będą udostępniane w sposób nieoficjalny. Kto wierzy, że będzie inaczej, ten wierzy w cuda. (…)
Jeśli chodzi o tablicę na Rysach, to Stefan Niesiołowski powinien zostać w zapasie dla historii. Bo jeszcze nie wiadomo, jak to będzie kiedyś oceniane. (…)
Mądrość klasy rządzącej przejawia się w tym, że zrozumiano kim są ci ludzie, bo od kilku dni zdjęto im kajdany z rąk i już nie przychodzą na salę sądową w kajdanach. Bo te kajdany naród będzie chciał kiedyś zanieść do muzeum.