Złożone przed sądem wojewódzkim dla m. st. Warszawy w dniu 21 września 1971 r. (“Sąd orzekł…” Paryż 1972)
Do zarzucanego mi przygotowania do obalenia ustroju PRL nie przyznaję się. Wyjaśniam w związku z tym co następuje.
Za pośrednictwem naszego Ruchu skupiliśmy się, formułowaliśmy nasze myśli i powielaliśmy je, ażeby uświadomić sobie i innym w naszym społeczeństwie zagrożenie podstawowych wartości i dóbr społecznych w naszym kraju.
Wiele lat zastanawiałem się, jakie mam jako człowiek i jako obywatel zająć stanowisko wobec zła, jakie się dzieje w naszym kraju. Miałem możność poznać je, żyjąc w tym kraju, zwiedzając różne zakłady pracy położone w różnych częściach kraju. Dochodziłem powoli do wniosku, że nie mogę pozostać obojętny, że na to nie pozwala mi moje sumienie. Nie mogę zamykać oczu na zagrożenie społeczeństwa, w którym się urodziłem, wychowałem, pracuję i żyję.
Zagrożenie to nastąpiło ze strony grupy rządzącej w Polsce, która doprowadziła do ubezwłasnowolnienia naszego społeczeństwa, do wprowadzenia go w błąd, dezinformacji, pozbawienia możliwości wyrażania opinii o zasadniczych sprawach społecznych i politycznych naszego kraju. Wszystkiego tego grupa ta dokonała w celu zabezpieczenia neokolonialnych korzyści ZSRR w Polsce. Uczyniła tak nie bacząc, że doprowadziła w ten sposób nasze społeczeństwo i kraj do katastrofalnej sytuacji ekonomicznej, do stałego zubożania społeczeństwa przez ustalenie zbrodniczo niskiego poziomu uposażeń, to znaczy przez przekazywanie społeczeństwu części dochodu narodowego zbrodniczo zaniżonej z powodu nieodpłatnego, lub fikcyjnie odpłatnego, przekazywania lwiej części dochodu narodowego do ZSRR.
Ekipa rządząca PZPR, rządząca także naszym krajem, ustami I sekretarza przyrzekła w październiku 1956 naszemu narodowi stopniowe przechodzenie w stosunkach z ZSRR z pozycji braku niepodległości i niezależności na pozycje partnerstwa i normalnej, prawdziwej współpracy. Współpracy ze wzajemnymi prawami i obowiązkami na zasadzie równoprawności. Przez swoje wieloletnie rządy ekipa ta nie tylko nie dotrzymała tego swojego podstawowego obowiązku, ale jeszcze pogrążyła kraj w stagnacji ekonomicznej, uniemożliwiającej publiczny protest przeciw swemu szkodliwemu działaniu.
W ten sposób grupa rządząca w Polsce godzi bezpośrednio i od dłuższego czasu w dobro społeczne i to w sposób podstawowy. Pozbawiła ona społeczeństwo możliwości legalnej, publicznej obrony za pośrednictwem środków masowego przekazu przed jednostronnymi, arbitralnymi posunięciami tej grupy. Obrona taka jest zaś nie tylko podstawowym prawem każdego społeczeństwa, ale też normalną i podstawową przesłanką rozwoju społecznego i politycznego.
Nasz Ruch całym swoim istnieniem podejmował właśnie czynności, które skierowane były w celu uświadomienia sobie – to znaczy ludziom tkwiącym w Ruchu – tego bezpośredniego niebezpieczeństwa i szukania zarówno właściwej postawy wobec niego (którą określiłbym minimalistycznie jako brak bierności), jak też sposobów oddalania od społeczeństwa tego niebezpieczeństwa i stagnacji.
Nie chcieliśmy gromadzić broni, pałek, i podobnych środków siły fizycznej, chcieliśmy gromadzić rzetelną wiedzę o naszej rzeczywistości, argumenty i ludzi, gromadzić tych, którzy zajmują uczciwe postawy wobec wymagań społecznych, zwalczać obojętność i bezideowość, bierność wobec zagrożenia ekonomicznego i psychicznego naszego społeczeństwa – a więc również każdego z nas.
Zasadniczą zasadą skupiania się ludzi w naszym Ruchu było przekonanie, że w każdym ustroju, w każdej rzeczywistości społecznej, czy będzie się ona nazywała socjalizmem, czy jakkolwiek inaczej, muszą być respektowane przez grupę rządzącą (władzę państwową lub partyjną) zasadnicze prawa, minimum praw, leżących u podstaw rozwoju społeczeństwa i jednostki. Te prawa-przesłanki muszą istnieć w każdej społeczności. Są nimi:
- niefałszowane prawo społeczeństwa do wyboru swoich przedstawicieli w życiu publicznym,
- suwerenność naczelnej władzy państwowej wobec innych państw (też jako przesłanka normalnej integracji,
- możliwość publicznego poddawania krytyce społecznej za pośrednictwem środków masowego przekazu wszystkich zasadniczych decyzji grupy rządzącej. Suwerenność środków masowego przekazu wobec grupy rządzącej jest prawem rządzonych,
- kontrola społeczna nad podziałem dochodu narodowego,
- możliwość nieskrępowanego publicznego wypowiadania się przez społeczeństwo co do wizji życia społecznego i politycznego.
Analiza naszej współczesnej rzeczywistości musiała doprowadzić mnie i nasz Ruch (opierała się bowiem na rozumnych przesłankach, a nie na partyjnej wierności) do przekonania, że te podstawowe prawa (minimum normalnego życia społecznego i państwowego) nie tylko nie są przestrzegane przez grupę rządzącą w naszym kraju, lecz, co gorsza, są gwałcone w sposób ciągły i konsekwentny. Sam zaś fakt gwałcenia jest równie ciągle i konsekwentnie kamuflowany religianctwem politycznym, które polega na powoływaniu się na socjalizm bez dotrzymywania jego praw i zasad, natomiast z wyłączeniem jakiegokolwiek stosowania racjonalnej krytyki tej doktryny.
Fakt sfałszowania wszystkich wyborów do Sejmu i rad narodowych w naszym kraju jest przesłanką logiczną wniosku, że grupa rządząca nie otrzymała nigdy mandatu na sprawowanie władzy nad naszym społeczeństwem. A w każdym razie – że nie otrzymała mandatu od naszego społeczeństwa. Gdyby mimo to grupa ta działała na korzyść społeczeństwa – protest społeczny nie przybrałby tak drastycznej formy. Jest jednak inaczej.
Pierwszym zadaniem tej grupy okazało się pilnowanie neokolonialnych interesów ZSRR w Polsce, co polega na przekazywaniu ZSRR nieodpłatnie lub najczęściej za fikcyjną odpłatnością wielkiej części dochodu narodowego.
Dlatego właśnie,
– łącznie z nieudolnością i marazmem ekonomicznym, które są skutkiem całkowitej likwidacji kontroli społecznej nad centralnym aparatem partyjnym,
– łącznie z olbrzymimi kosztami utrzymania wielkiego aparatu partyjnego o charakterze pasożytniczym, tzn. wymagającym dobrych warunków, a nie przynoszącym żadnej korzyści społecznej (na razie – stagnację przez 27 lat),
– łącznie z kosztami utrzymania nieproporcjonalnie licznego aparatu służby bezpieczeństwa, rozbudowanego do słoniowatości,
– łącznie ze zniechęceniem społeczeństwa i jego demoralizacją, która jest wynikiem działania w sposób ciągły i długoletni grupy rządzącej społeczeństwem na szkodę narodu, przy jednoczesnym ciągłym niedotrzymywaniu słowa przez tę grupę i oszukiwaniu społeczeństwa, co pociąga za sobą wyobcowanie grupy rządzącej,
– łącznie w końcu z marnotrawstwem gospodarczym i przerostem biurokratyzmu, które to zjawiska są wynikiem wyobcowania władzy, braku zaufania grupy rządzącej do wyzyskiwanego narodu oraz dualizmu władzy partyjnej i państwowej i przerostu różnorakich ciał kontrolnych,
dlatego właśnie uposażenia szerokich mas szeregowych pracowników, udział w podziale dochodu narodowego tych wszystkich robotników w zakładach przemysłowych i usługowych, pracowników biurowych, kolejowych, służby zdrowia, nauczycielstwa itp. – są skandalicznie niskie.
Ruch zdał sobie sprawę z prawdziwości prostego prawa ekonomicznego, że jeden zatrudniony powinien ze swojego uposażenia pokryć przynajmniej podstawowe potrzeby około czterech osób: własne, żony i dwojga dzieci, mianowicie jedzenie, mieszkanie, ubranie, naukę, leczenie, odpoczynek.
Ruch zdał sobie też sprawę z faktu, że robotnica lub robotnik w zakładach cegielniczych w Gołdapi – i setki tysięcy im podobnych – którzy w ciągu jednego dnia pracy przepuszczają przez swoje ręce w pocie czoła każdy po około 90 tysięcy cegieł – otrzymują za to miesięcznie około 1200 zł.
Ruch zdał sobie sprawę z faktu, że manewrowy kolejowy, konduktor pociągu lub PKS i setki tysięcy im podobnych za miesiąc pracy ciężkiej połączonej z narażeniem życia, otrzymują około 1500 zł.
Ruch zdał sobie sprawę z faktu, że robotnica czy robotnik w fabryce papieru w Mikołowie koło Karpacza – i kilku milionów im podobnych – za miesiąc pracy ciężkiej, w pocie czoła, nie pozwalającej na lenistwo i żadne leserowanie, gdyż związanej z systemem quasi-taśmowym, otrzymują miesięcznie około 1400 zł.
Cztery osoby (dwoje rodziców i dwoje dzieci), jedząc przez cały miesiąc śniadanie za złotówkę, obiad za 10 zł i kolację za 1 zł na osobę – wydadzą tylko na to głodowe jedzenie 1440 zł. Rachunek jest bardzo prosty.
Pytam się każdego człowieka, który żyje w Polsce Ludowej, czy uświadamia sobie, że przytoczeni przeze mnie robotnicy z Gołdapi, Mikołajowic, Mikołowa i tysięcy innych miejsc pracy w Polsce padają ofiarą jakiejś wielkiej, potwornej niegodziwości ?
Przecież mówię o ludziach, naszych braciach i siostrach, nie o zwierzętach.
Pytam się Wysokiego Sądu i prokuratora, czy uważają, że za mało jeszcze było zła i nieszczęścia, żebyśmy my – nasz Ruch – nie bili na alarm ?
Ruch zaś pytał się samego siebie i innych, czy możliwa jest bierność wobec takiej sytuacji, wobec takiej rzeczywistości ? Odpowiadaliśmy, że nie, że to jest niemożliwe, że ten straszny wyzysk przesunął drastycznie ocenę naszego narodu z kategorii ekonomicznych w kategorie moralne.
A ja nie mogłem ze spokojnym sumieniem na to patrzeć, bo miałem w oczach potworne, haniebne podobieństwo między sytuacją szerokich mas naszego społeczeństwa i pragnieniami, zawartymi w pewnym dokumencie z 2 października 1940 roku, w którym dwóch panów tak chciało urządzić nasz naród: „Stopa życiowa w Polsce musi być utrzymana stale na niskim poziomie”. Tych dwóch panów – to Adolf Hitler i dr Hans Frank. Tak samo dr Wetzl i dr Hocht z Rassenpolitische Amt der NSDAP w swoim opracowaniu pt. „Problemy postępowania z ludnością b. ziem polskich z rasowo-politycznego punktu widzenia” pisali: „Wśród Polaków powinny być dopuszczone wszelkie środki, prowadzące do ograniczenia urodzeń. Środki te powinny być też propagowane.”
Oto wynik całkowitego lekceważenia przez grupę rządzącą naszego społeczeństwa (mówię stale o grupie Władysława Gomułki, bo o tym, co się teraz dzieje, wiem tylko z gazet).
I dlatego otrzymałem od swojego społeczeństwa studia, żebym dzięki swojej wiedzy i nauce mógł odróżnić slogany od rzeczywistości, analizować slogany i odzierać je z kłamliwości, odróżniać kamuflaż od nagiej prawdy i wskazać główne przyczyny zła społecznego i politycznego. Na podstawie zdobytej wiedzy i zgodnie z nakazem mojego sumienia nie pozwalać na opluwanie własnego narodu tym, którzy wzorem wszystkich imperialistycznych zaborców i okupantów chcą wmówić na gwałt społeczeństwu, że winni zła w kraju są jacyś „kolesie” i „chochoły”, rozmnożeni do niemożliwości wśród naszego społeczeństwa.
Krótko mówiąc – dzięki mojej nauce mam obowiązek wykluczenia swej bierności, kiedy widzę, że społeczeństwo jest wyzyskiwane, dezinformowane, wprowadzane w błąd przez grupę rządzącą, która bezprawnie, gwałcąc ustawę konstytucyjną uważaną przez siebie za obowiązującą, przejęła w swoją wyłączną dyspozycję wszystkie sfery życia społecznego i wszystkie środki masowego przekazu.
Grupa ta kamufluje neokolonialny wyzysk narodu przy pomocy ładnie brzmiących, lecz kompletnie niesprecyzowanych pojęć, takich jak „kierownicza rola partii” itp.
W wyniku tego:
– nie ma możliwości publicznego, nie zglajchszaltowanego, odpowiedzialnego rozliczenia grupy rządzącej w Polsce;
– grupa rządząca wprowadziła swój własny monopol rządzenia i uzależniła od siebie wszystkie sfery życia politycznego (fikcje ZSL, SD itp.);
– PZPR stosuje jako kamuflaż teorię socjalizmu, gwałcąc jednocześnie tegoż socjalizmu podstawowe zasady i dlatego też likwiduje możliwość gruntownej, racjonalnej analizy ich praktycznego zastosowania. Jednocześnie grupa ta czyni z siebie kapłanów i komentatorów religii państwowej (np. gdy chodzi o tzw. rewizjonizmy);
– administracja państwowa jest zdublowana przez administrację partyjną, a różnego rodzaju kontrole podporządkowane tej samej grupie rządzącej rozmnożone są do olbrzymich rozmiarów;
– służba bezpieczeństwa jako zasadniczy strażnik niekontrolowanej społecznie grupy rządzącej ma wszechwładne kompetencje, nieskrępowany i niejawny budżet, zatrudnia w każdym zakładzie i skupisku społecznym ludzi, których zasadniczym celem jest pilne baczenie, żeby interesy ZSRR i grupy rządzącej nie ucierpiały na korzyść społeczeństwa, jak też żeby publicznie nikt nawet nie podał w wątpliwość tej nikczemności;
– związki zawodowe są fikcją, bo nie bronią pracowników, lecz trąbią każdorazowo wytyczne grupy rządzącej przy zastosowaniu takiego samego kamuflażu o socjalizmie;
– w końcu właśnie dlatego służba bezpieczeństwa grupy rządzącej zamknęła nas do więzienia, a teraz oskarża nas kłamliwie o jakąś antypaństwowość, podczas gdy Ruch walczył o normalną i praworządną państwowość. Oskarża się nas o chęć obalenia czegokolwiek przemocą, podczas gdy oskarżyciel pisząc ten akt oskarżenia dobrze wiedział, że Ruch miał na celu skupienie ludzi dla formułowania i powielania swojego protestu przeciw totalnemu okradaniu społeczeństwa przez grupę rządzącą na rzecz obcego państwa, przeciw pogłębieniu zastoju ekonomicznego w Polsce, przeciw dezinformacji i kneblowaniu społeczeństwa – za pośrednictwem wskazywania przyczyn tego zła w ramach systematycznego kształtowania swojej uczciwości, swojej myśli politycznej, z zamiarem dotarcia do różnych ludzi, bez względu na przynależność społeczną.
Bowiem prawa, o które walczyliśmy, należą się każdemu człowiekowi, każdej jednostce w naszym społeczeństwie. Bez względu na to, czy pracuje on przy pomocy pióra i myśli, obrabiarki, maszyny do pisania, czy czegokolwiek.
Zanim stworzyłem Ruch, zastanawiałem się głęboko wobec własnego sumienia, czy w ramach istniejących w naszym kraju za zgodą PZPR tzw. „legalnych” organizacji lub stowarzyszeń politycznych czy społecznych nie mógłbym pracować w taki sposób, by dla dobra społecznego oddać swój głos i działanie na rzecz zasadniczych praw naszego społeczeństwa, a przeciw zasadniczym nieprawościom, dziejącym się w naszym kraju z woli grupy rządzącej. Sumienna analiza organizacji politycznych i społecznych w naszym kraju (PZPR, ZMS, SD, ZSL, PAX, ZNAK) tak pod względem statutowym, jak pod względem ich praktycznego działania, doprowadzić mnie musiała do stwierdzenia, że spoza powodzi haseł i sloganów głoszonych od lat bez zmian przeziera wyłącznie służebny charakter tych organizacji wobec centralnej góry PZPR. Zasadniczą tendencją tych organizacji okazała się transmisja poleceń Biura Politycznego KC PZPR na dół i do różnych środowisk, czyli „uterenowienie”, jak to kilka dni temu określił ktoś w „Trybunie Ludu”, kolejnych wytycznych.
O impotencji politycznej nawet dość wysokich szczebli i komórek PZPR niech da obraz oświadczenie Bohdana Czeszki – posła i wybitnego pisarza oraz członka PZPR – z lutego 1971 (Kultura, 22.02.71, „Refleksje grudniowe”): „nikt mnie o zdanie nie pytał, a ostatnia kalkulacja na zebraniu partyjnym przypominała kalkulację przeprowadzoną przez właściciela składu opałowego `Handel koksem i węglem`. Ludzie z aktywu partii zostali sprowadzeni do roli biernych wykonawców decyzji, na których treść merytoryczną nie mieli jakiegokolwiek wpływu, niekiedy zaskakiwani, wręcz okłamywani i z kolei pozostawiani pod ogniem opinii publicznej z piętnem kłamców i mataczy (…). Zjawisko wygodnictwa, bo przecież wygodnie jest, kiedy odklepawszy pacierz za panią matką zbyć się można odpowiedzialności (…). Podnosiliśmy w Sejmie ręce jak manekiny (…).”
To mówi człowiek, który przysięgał w Sejmie, że będzie służył społeczeństwu.
Karol Małcużyński, zasadniczy komentator grupy rządzącej w TV, mający w każdej chwili dostęp do TV i radia, w sposób zasadniczy formujący opinię publiczną, pisał po grudniu 1970, że „dezinformowano nas, traktowano jak dzieci przedszkolne, jak stado baranów”.
Gdzie on miał wtedy sumienie ?
A Henryk Jabłoński, profesor i doktor, pisał: „Wszystkie sprawy uczelni, oświaty, młodzieży muszą być podporządkowane sprawom i interesom partii”.
Przecież składał on kiedyś przysięgę doktorską, że będzie uczył prawdy i tylko prawdy.
Dlatego też wszelka prasa i środki masowego przekazu w naszym kraju, to niestety li-tylko głos Biura Politycznego KC PZPR, rozpisany na różne instrumenty, a już rzadko kiedy na tonacje.
Dlatego też istniejące organizacje nie mają nic wspólnego z ideowością. Ruch był przekonany, że idea – to wynik samodzielnej pracy rozumu, oparty na politycznej uczciwości. Zaś uczciwość polityczna – to odpowiedzialność wobec społeczeństwa i zdolność do ponoszenia ofiar dla tego społeczeństwa a nawet cierpienia za prawdy, które rozum nakazuje formułować dla dobra narodu i społeczeństwa.
Reasumując: zakładając nasz Ruch i prowadząc go, byłem i jestem głęboko przekonany, że nie może być popełnieniem przestępstwa działanie w kierunku odpierania i uświadamiania sobie bezpośredniego zamachu, o którym mówiłem wyżej, zagrażającemu podstawowemu dobru ekonomicznemu i politycznemu społeczeństwa.
Działanie to polegało na skupianiu ludzi i wzajemnym uświadamianiu sobie zakresu zła społecznego, formułowaniu naszej myśli politycznej i powielaniu jej oraz w końcu na szukaniu drogi wyjścia z tego zaułka, do którego pchnęła nas grupa rządząca w PZPR i w naszym kraju.
Nie mając żadnych sił militarnych i nie starając się zresztą o nie uważaliśmy, że skupienie ludzi w celu uświadomienia sobie konieczności obrony, choćby tylko umysłowej i psychicznej, przed zakamuflowanym ale ciągłym i bezprawnym zamachem – jest należną nam formą obrony, jaką człowiek, animal sociale, przyjmuje od wieków w przypadkach społecznego niebezpieczeństwa. Wiadomo bowiem, że totalizm najbardziej boi się pokazania swego bezprawia publicznie, boi się zdemaskowania go i wytknięcia przez jakieś grupy w społeczeństwie.
Mieliśmy moralne prawo i moralny obowiązek wystąpić przeciw złu. Nikt nam tego prawa odebrać nie może.
Ustosunkowuję się do poszczególnych zarzutów.
Zarzut I aktu oskarżenia oskarża mnie o czynienie przygotowań do obalenia w przyszłości przemocą ustroju socjalistycznego w PRL.
Oczekiwałem od prokuratora i od uzasadnienia aktu oskarżenia, wobec tego, że wysunięto tak poważny zarzut, jakiegoś wykazania, na czym polegały zamierzenia naszego Ruchu wymierzone przeciw ustrojowi PRL. Tym bardziej, że prokurator nie tylko zaczyna od tego akt oskarżenia, ale i kończy powołaniem się na „normę konstytucyjną”, jak też na „podstawowe interesy PRL, stanowione normą konstytucyjną”. Rozumiem przez to, że kiedy prokurator pisze w uzasadnieniu aktu oskarżenia o „interesach politycznych” lub używa podobnych zwrotów, rozumie przez to interesy polityczne PRL, stanowione normą konstytucyjną.
Wobec braku nawet próby uzasadnienia w akcie oskarżenia i stwierdzenia jedynie „na wiarę” tej niczym nieuzasadnionej tezy (str. 11: „należy tu od razu podkreślić, że utworzenie nielegalnej organizacji miało być instrumentem do obalenia ustroju socjalistycznego”) sam musiałem zajrzeć do kodeksu karnego, komentarza i w końcu do ustawy konstytucyjnej. Około pół roku czekałem w więzieniu na dostarczenie mi Konstytucji PRL.
Cóż to jest obalenie ustroju, a w ogóle – co to jest ustrój ? Komentarz prof. Bafii, Mioduskiego i Siewierskiego w tezie 10 do art. 122 i w tezie 7 do art. 123 kk stwierdzają, że ustrój polityczny i społeczno-gospodarczy PRL określają przepisy Konstytucji, a szczególności art. 1-14.
Jednocześnie w tezie 4 do art. 123 znajduje się mocne podkreślenie, że o ile przy usiłowaniu lub przygotowaniu obalenia niepodległości, oderwania części terytorium lub osłabienia mocy obronnej PRL nie trzeba, żeby działalność mająca takie cele polegała na stosowaniu przemocy, o tyle „przemoc jest koniecznym elementem działalności mającej na celu obalenie ustroju”. Oto zaś artykuły 1-14 ustawy konstytucyjnej z 22 lipca 1952 (…)
Żaden z tych artykułów nie tylko nie był podważany przez Ruch, ale my właśnie walczyliśmy o ich wypełnienie. To właśnie grupa rządząca gwałciła na każdym kroku te artykuły i inne.
A my chcieliśmy, by były one w pełni litery i ducha konstytucji zachowane. Żeby wspomnieć tylko o Sejmie. Nie przejawiał on żadnej kontroli nad decyzjami politycznymi grupy rządzącej. Wszystkie te decyzje były aprobowane w sposób niemal mechaniczny. Proszę przeczytać, co na ten temat mówił niedawno marszałek Dyzma Gałaj.
Stwierdziłem w ten sposób, że nie przypadkowo ani nie przez zapomnienie autor aktu oskarżenia uchylił się od uzasadnienia tak poważnego zarzutu. Po prostu nie sposób go uzasadnić w stosunku do naszego Ruchu, jeżeli się nie chce popaść w humorystycznie bezsensowny konflikt z rzeczywistością. Oskarżyciel publiczny miał zatem dość tupetu, żeby fałszywie oskarżać, lecz brakło mu tupetu, żeby uzasadnić to oskarżenie.
Zarzut II aktu oskarżenia. Zasadnicze tło i powód przygotowań do spalenia muzeum w Poroninie były następujące.
W I połowie 1970 grupa rządząca rozpętała kosztem olbrzymich nakładów materialnych kampanię kultu wobec osoby Lenina. Jednocześnie społeczeństwu, które znajduje się w straszliwych warunkach materialnych na skutek nieudolności grupy rządzącej, wciska się na siłę kult Lenina, którego to kultu społeczeństwo nie podziela. W ten sposób w świadomości i emocjach społecznych zaczyna się utrwalać powiązanie między wyzyskiem, poczuciem krzywdy i kneblowaniem, jakie spotyka społeczeństwo z ręki grupy rządzącej, a rozdmuchiwanym kultem leninowskim. Kult ten zaczyna być odczuwany, jako zasłona dla wyzysku i kneblowania. Sprzyja temu atmosfera przymusu i odgórnego pchania na siłę tego kultu. Rodzić się poczyna przekonanie, że po nieudanym kulcie Stalina, Bieruta czy Gomułki grupa rządząca wymyśliła dla osłonięcia swej nieudolności i nieuczciwości wobec społeczeństwa – kult Lenina.
Dając ostatecznie swoje poparcie (z początku się na to nie zgadzałem) dla projektu spalenia muzeum Lenina w Poroninie sądziłem, że w jakiś sposób krok ten potrafi wstrząsnąć ludźmi, którzy doprowadzili nasz kraj, nasze społeczeństwo do desperacji. Krok ten mógł zmusić tych ludzi do myślenia, mógł nasunąć im myśl, że źle rządzą i doprowadzają naród do rozpaczy – mógł odnieść taki skutek, ale pod warunkiem, że dla tych ludzi osoba Lenina była rzeczywiście droga.
Wydając decyzję o przygotowaniu przez Ruch spalenia muzeum uważałem, że nasz Ruch uderzy w zasłonę dymną i kamuflaż, jakim był kult Lenina, sztucznie rozdmuchiwany przez grupę rządzącą.
Uważałem, że uderzam w ten splot, węzeł, jaki tworzy z jednej strony wulgaryzowanie kultu Lenina, a z drugiej strony – drastyczny rozziew między wydatkowaniem przez grupę rządzącą olbrzymich funduszy społecznych na osłanianie Leninem swoich nieudolności i szkodnictwa społecznego, a tragiczną sytuacją materialną szerokich rzesz społeczeństwa.
Zarzuty III, V i VI.
Ażeby nasz Ruch mógł formułować swoje myśli i powielać je, skupiać się i realizować należne nam, jak każdemu człowiekowi, prawa do zrzeszania się, gwałcone przez grupę rządzącą – musiał posiadać niezbędne do tego środki i finanse. Art. 71 §2 ustawy konstytucyjnej z 1952 gwarantuje nam to prawo.
Zaś grupa rządząca gwałci ten artykuł, środki materialne, papier, drukarnie itp. oddając do dyspozycji tylko swoich komórek partyjnych i fikcyjnych ugrupowań, zawsze i niezmiennie w najgorszych świństwach popierających decyzje Biura Politycznego KC PZPR.
Temu celowi, który wymieniłem wyżej, służyła ekspropriacja maszyn do pisania i powielaczy oraz usiłowanie zdobycia środków finansowych z utargów odprowadzanych ze sklepu. Były jednak przy akcjach tego rodzaju wyraźne zastrzeżenia:
– żadna osoba postronna nie może ponieść nieodwracalnych krzywd fizycznych czy moralnych,
– nikt z osób postronnych nie może ponieść na skutek udanej akcji uszczerbku w swych uposażeniach. Tak trzeba było działać, żeby na skutek ekspropriacji jakiegoś zakładu żadna z osób w nim pracujących nie została obciążona kosztami.
Akta wskazują, że tak się właśnie stało.
Zastrzegałem sobie z dwóch powyższych względów (zachowania wyżej wymienionych zastrzeżeń i aby nie unikać narażania się) – mój bezpośredni udział w akcjach podejmowanych z koniecznością działania bezpośredniego na osoby postronne.
Absolutnie nie przyznaję się do kradzieży w rozumieniu art. 208 i 199 kk. Nie zabierałem bowiem nikomu cudzego (prywatnego ani uspołecznionego) mienia w celu przywłaszczenia ani w celu przysporzenia sobie albo komuś innemu korzyści majątkowej przez kradzież. Nie miałem z tego dla siebie ani złotówki. I nikt też z Ruchu na tych ekspropriacjach się nie wzbogacił ani o grosz złamany. Maszyny i powielacze ekspropriowaliśmy, ażeby Ruch mógł realizować swój podstawowy cel: przed nikczemnością i krzywdą, doznawanymi od grupy rządzącej, bronić społeczeństwo, wskazując prawdę i domagając się sprawiedliwości.
Mnie, nasz Ruch, oskarża się o kradzież maszyn i powielaczy. A cóż powiedzieć o oddawaniu za bezcen, bez pozwolenia społeczeństwa lwiej części naszego majątku narodowego Związkowi Radzieckiemu przez grupę rządzącą ?
W ciągu dwudziestu kilku lat wyprodukowaliśmy ok. 700 statków, 70% tych statków, wyprodukowanych przez polskich robotników, oddawaliśmy Związkowi Radzieckiemu. A mogliśmy za grube dewizy sprzedać te statki na Zachodzie.
A wagony osobowe ? Produkujemy ich ok. 500 rocznie. Co roku ok. 200 starych wagonów musi iść na złom, bo się rozsypują. Stąd tyle katastrof na naszych liniach kolejowych. Z produkcji naszej otrzymaliśmy dla Polski 26 wagonów, a resztę, prawie 400 wagonów w najlepszym wydaniu oddaliśmy Związkowi Radzieckiemu. Wiem o tym, pracowałem bowiem przez jakiś czas w gabinecie ministra komunikacji, wiem, ile rozpaczliwych listów słał minister do rządu o stanie naszych kolei.
Za pudełko papierosów ZSRR płaci nam 20 groszy. Nie wspominam o innych krzywdach.
A myśmy brali te maszyny do pisania i powielacze po to, żeby w biuletynach uświadamiać społeczeństwo o tej nikczemności i aby społeczeństwo przed tą nikczemnością bronić. To było nie tylko nasze moralne, ludzkie prawo. To był nasz moralny obowiązek. Z chwilą, gdyby te maszyny były nam już niepotrzebne – mieliśmy je oddać społeczeństwu. I wiadomo Wysokiemu Sądowi, że już zaczęliśmy niektóre z nich zwracać.
Przechodzę do szczegółowego omówienia uzasadnienia aktu oskarżenia. Do specyficznych określeń autora oskarżenia. (…)
DODATKOWE WYJAŚNIENIA ANDRZEJA CZUMY Z DNIA 30 WRZEŚNIA 1971
Nie mieliśmy możliwości protestu przeciw złemu reżimowi i wadliwej praktycznie strukturze politycznej, którą stworzyła grupa rządząca, gdyż grupa ta stotalizowała wszelkie organizacje polityczne, społeczne lub jakiekolwiek inne, wszelkie środki masowego przekazu, i dlatego wykluczyła głos sprzeciwu. Grupa rządząca zarządzała tzw. system bodźców, wszystkie bez wyjątku środki masowego przekazu głosiły, że to trafna decyzja; grupa rządząca utrzymywała obowiązkowe dostawy, wszystkie środki masowego przekazu głosiły zgodnie, że to najbardziej odpowiednie dla naszego kraju; grupa rządząca nie interesowała się skandalicznie niskimi uposażeniami milionów pracujących – wszystkie środki masowego przekazu głosiły, że sytuacja ekonomiczna ulega dalszej poprawie; grupa rządząca podnosiła ceny kłamiąc w żywe oczy 33 milionom, że dopłaca do jedzenia, wszystkie środki masowego przekazu kłamały zgodnym chórem temuż narodowi, że jest to dla niego dobrodziejstwo.
Tylko Ruch z uporem nie dawał się oszukać, że czarne, to białe, tylko Ruch zbierał ludzi i szukał przyczyn zła. Wreszcie – znalazł się w więzieniu, będąc przedmiotem szykan, szczucia jednego z nas na drugiego. Tylko w końcu ludzie na Wybrzeżu wyszli na ulice, trupy zaczęły padać i to ostudziło na pewien czas grupę rządzącą.
Jedyną drogą i jedynym miejscem, gdzie mogliśmy wspólnie omawiać sytuację naszego społeczeństwa i szukać drogi wyjścia w sposób niezależny od dyktatu grupy rządzącej – był nasz Ruch i nasz Biuletyn.