Opowieści współczesnego barona Muenchhausena

W 2001 roku Piotr Bączek przeprowadził i wydał wywiad-rzekę z Romualdem Kukołowiczem. Dzisiejszy czytelnik (2023 rok), zupełnie niezorientowany w wydarzeniach o których obaj ci panowie rozmawiają, mógłby być zafascynowany mądrością i bardzo głębokim spojrzeniem wybitnego politologa, który wszystko przewidział, który miał na wszystko recepty, ale – jak widać – nikt nie chciał go słuchać i mimo ostrzeżeń, popełniano rażące błędy.

Jednakże Kukołowicz w rozpędzie przedstawiania swojej mądrości popełnił błędy, można powiedzieć, błędy istotne. Mianowicie podawał swoje zmyślenia, jako fakty. Cytuję:

Miałem również kontakty ze środowiskiem określonym, jako „Ruch”. W tym czasie rodzina Czumów mieszkała w Lublinie, bywałem u nich. Wiedziałem, co robili, znałem i czytałem wydawane przez „Ruch” biuletyny. Starałem się im ukazać, gdzie są granice bezpieczeństwa w działalności. Po ich aresztowaniu interweniowałem, za przyzwoleniem i zgodą Księdza Prymasa, u władz w sprawie złagodzenia wyroków.

Czy wiedział Pan o planach „Ruchu” wysadzenia pomnika Lenina?

Tak, ale nie wiedziałem, że to miał być pomnik w Poroninie. Szczerze mówiąc uważałem wtedy, że jest to głupota.

Czy powiedział Pan to Czumom?

Nie, innej osobie, ale bez skutku.”

(„W cieniu Prymasa Tysiąclecia” s. 136-137)

Najpierw informacja wprowadzająca. Łukasz Czuma i Romuald Kukołowicz byli asystentami profesora Czesława Strzeszewskiego na KUL-u i już na początku lat 60-ych mój brat ostrzegał naszego ojca, prof. Ignacego Czumę, aby przy wspólnych rozmowach u prof. Strzeszewskiego, nie poruszał niektórych tematów. Później prof. Strzeszewski rozstał się z Kukołowiczem ze względu na brak postępów naukowych. Łukasz nigdy nie zmienił swojej nieufności do Kukołowicza.

Zatem jest niemożliwe, aby Kukołowicz wiedział cokolwiek, o jakiejkolwiek działalności konspiracyjnej Łukasza. Kukołowicz z pełną swadą mówi o dość długim okresie swojej niby-wiedzy o naszym Ruchu. Bo czytał Biuletyny, przestrzegł przed akcją Poronin.

Łukasz Czuma działał w bardzo zakonspirowany sposób. Miał grupę ludzi, których zaprosił do działania w Ruchu. O tych ludziach nie wiem nawet ja do dzisiaj, gdyż mi nie powiedział. Po wielu latach domyślam się tylko co do niektórych osób.

Najbardziej rażąca w tym jest wypowiedź Kukołowicza, że wiedział o planach „wysadzenia pomnika Lenina” . Łukasz Czuma sam nie wiedział o tych planach, dowiedział się dopiero w śledztwie od esbeków przesłuchujących go.

Romuald Kukołowicz w ogóle nic nie wiedział o Ruchu co najmniej do aresztowania nas 20 czerwca 1970 roku.Jest to tak rażące kłamstwo, że kiedy pierwszy raz przeczytałem nie byłem w stanie uwierzyć, że ten super katolik może tak daleko zabrnąć.

Jest jeszcze jeden wątek, bardzo poważny. Kukołowicz permanentnie chwali się przyjaznymi kontaktami z członkiem Biura Politycznego PZPR, Stanisławem Kanią, czyli pierwszym esbekiem Peerelu, a kiedyś ubekiem. Chodził na rozmowy, z których rzekomo dowiadywał się od Kani o planach rządu itp. A czy Kania tylko tak jednostronnie, gdy się spotkali, sam opowiadał ? Czy zatem Kukołowicz nic nie mówił, tylko z naiwnego esbeka wyciągał wiadomości? Z relacji samego Kukołowicza tak to wygląda. Przy okazji czyni z Prymasa człowieka dość naiwnego, co nie było prawdą, bo Ksiądz Prymas był bardzo czujny.

Ale to już temat nie dla mnie. Poruszyłem tylko sprawę dotyczącą Ruchu, aby kiedyś ktoś piszący jakąś pracę nie popełnił błędu cytując wywiad Kukołowicza pełen kłamstw.

Jeszcze tylko mam pytanie do Piotra Bączka. Czy on nie zauważył konfabulacji i fikcji w tej niby skromnej, a pełnej pychy opowieści? Dlaczego nie spotkał się z profesorem Łukaszem Czumą dla sprawdzenia wypowiedzi Kukołowicza? Był bardzo łatwo dostępny, bo pracował na KUL-u, miał szerokie kontakty z ludźmi. Ta jedna konfrontacja wylałaby kubeł zimnej wody na głowę naiwnego dziennikarza.

Benedykt Czuma