Interwencje w obronie skazanych

Stefan Niesiołowski – „Ruch przeciw totalizmowi” (wyd. LIBER 1993, str. 125-126):

„W październiku 1971 r. z inicjatywy Wiktora Woroszylskiego i Zbigniewa Herberta powstał list do Ministra Sprawiedliwości, którym był wówczas Włodzimierz Berutowicz. Główną tezą listu obok zaniepokojenia wysokością wyroków, była sprzeczność pomiędzy tą wysokością kar, a nadziejami opinii społecznej na pogrudniową odnowę. Apel o zrewidowanie wyroków na korzyść oskarżonych podpisali wyłącznie pisarze, między innymi: Igor Neverly, Mieczysław Jastrun, Kazimierz Brandys, Tadeusz Konwicki, Andrzej Braun, Witold Dąbrowski, Wiktor Woroszylski, Zbigniew Herbert, Agnieszka Osiecka, Jerzy Andrzejewski, Jacek Bocheński, Marek Nowakowski, Władysław Terlecki, Julian Stryjkowski. Grupa ta podjęła się załatwić sprawę rewizji wyroków drogą interwencji w Radzie Państwa. Z Lubomirem Stasiakiem spotykali się kilkakrotnie w tej sprawie Woroszylski, Herbert i matematyk Ryszard Herczyński. Stasiak obiecywał interweniować, zwodził, kręcił i ostatecznie niczego nie załatwił. Jednak Ministerstwo Sprawiedliwości zaprosiło K. Brandysa, A. Brauna, T. Konwickiego i J. Andrzejewskiego na spotkanie z przedstawicielami prokuratury i Służby Bezpieczeństwa, i na tym spotkaniu, po przedstawieniu niektórych akt sprawy przedstawiciele resortu dowodzili, że wyroki są sprawiedliwe, a interwencja pisarzy jest nieporozumieniem wynikłym z braku informacji. Ton strony rządowej był twardy i stanowczy. Rozprawa rewizyjna zatwierdziła wszystkie wyroki. Na procesie rewizyjnym byli: Edward Lipiński, Antoni Słonimski, Melchior Wańkowicz, Zbigniew Herbert, a także wiele osób ze środowiska marcowego, uwolnieni właśnie z więzienia „taternicy” i krąg osób formujących – głównie wokół haseł humanitarnych – demokratyczną opozycję.

Na początku 1974 r. prośbę do Rady Państwa o ułaskawienie, napisaną  przez matkę Czumów, poparli Prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński i Metropolita Krakowski, kardynał Karol Wojtyła (patrz – List Kardynałów). W uzasadnieniu zwierzchnicy polskiego Kościoła podkreślali wypływające z pobudek moralnych intencje działania oskarżonych.

Wiosną 1974 r. z inicjatywy Władysława Bartoszewskiego, Edwarda Lipińskiego, Antoniego Słonimskiego, Jana Józefa Lipskiego i Jana Olszewskiego postanowiono podjąć kolejne działania, aby pomóc uwięzionym przywódcom Ruchu. Jan Olszewski uznał, że jedyną drogą jest apel o ułaskawienie. W liście do Rady Państwa podniesiono problem wyjątkowo wysokich wyroków i kwestię czasu, jaki upłynął od dnia ich ogłoszenia. List ten podpisało około 10 osób, w tym wszystkie wymienione wyżej (z wyjątkiem Jana Olszewskiego) oraz Maria Ossowska i Zbigniew Herbert.”

„W czerwcu 1974 r. opuścił więzienie Emil Morgiewicz (po odbyciu pełnego wyroku 4 lat – uwaga B. Cz.), a pod koniec sierpnia tegoż roku Gołębiewski i Stolarz. Było to już po amnestii w lipcu 1974 r. We wrześniu 1974 r. uwolniono braci Czumów i Stefana Niesiołowskiego. Przeżyli w więzieniu ponad 4 lata. Prawdopodobnie istotną przyczyną ich zwolnienia była interwencja Prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, Alojzego Mazewskiego, który w lipcu 1974 r. (raczej w czerwcu – uwaga B. Cz.) spotkał się z Edwardem Gierkiem i rozmawiał na temat jego przygotowywanej wizyty w Stanach Zjednoczonych w październiku tegoż roku. ( w rozmowie tej Mazewski apelował o zwolnienie skazanych ruchowców – uwaga B. Cz.) Jednak lipcowa amnestia jedynie zmniejszyła wyroki przywódców Ruchu do lat 5 i w prasie polonijnej pojawiły się artykuły domagające się natychmiastowego uwolnienia więźniów politycznych. Działo się to dosłownie w przeddzień wizyty i można przypuszczać, że to spowodowało ostatecznie wydanie decyzji.”

Andrzej Czuma i Stefan Niesiołowski uwolnieni zostali z więzienia w Barczewie 24 września, a Benedykt Czuma z więzienia w Strzelcach Opolskich – 25 września 1974 r.

 

List Kardynałów

Warszawa, dnia 24 stycznia 1973 r.

Stefan kardynał Wyszyński

Prymas Polski

Karol kardynał Wojtyła

Metropolita Krakowski

 

Do Rady Państwa PRL

Na ręce Pana Przewodniczącego

Prof. Dr Henryka Jabłońskiego

Warszawa

Pani Lubow Czuma, zamieszkała w Lublinie, ul. Fr. Chopina 29/5. Matka mgra Andrzeja Czumy oraz mgra inż. Benedykta Czumy, skazanych na siedem i sześć lat, wnosząc do Rady Państwa PRL prośbę o zwolnienie obu swych synów z więzienia, zwróciła się do nas o poparcie swej szeroko umotywowanej prośby.

Czynimy to niniejszym po zapoznaniu się z pismem p. Lubow Czuma, z całą gotowością i głębokim przekonaniem, że występujemy w sprawie ludzi, których postępowanie  – chociaż spotkało się z takim, jak wyżej wspomniano, wymiarem kary sądowej  – było kierowane motywami natury ideowej oraz głosem sumienia. Jesteśmy także głęboko przekonani, że spełnienie prośby matki obu skazanych nie zaszkodzi Państwu, wręcz przeciwnie przyczyni się do podniesienia moralnego autorytetu władzy.

Dlatego też wraz z Matką pp. Andrzeja i Benedykta Czumów  – wdową po śp. Ignacym Czumie, profesorze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego  – zwracamy się do Rady Państwa PRL z usilną prośbą o ułaskawienie obu wyżej wymienionych i darowanie im reszty kary więzienia.

 

+  Stefan kardynał Wyszyński    Prymas Polski

+  Karol kardynał Wojtyła           Metropolita Krakowski


Informacja prasowa

W archiwum kurii Archidiecezji Krakowskiej odnaleziono niedawno cenne dokumenty. Wynika z nich, że kardynał Wojtyła zaangażował się w działanie na rzecz ułaskawienia braci Czumów skazanych na karę więzienia działaczy antykomunistycznych – informuje serwis areopag21.pl.

Andrzej i Benedykt Czuma zostali skazani w czerwcu 1970 roku na siedem i sześć lat więzienia za próbę obalenia ustroju socjalistycznego (konkretnie za to, że chcieli wysadzić w powietrze muzeum Lenina w Poroninie).

Listy odnalezione w krakowskim archiwum udowodniły, że Karol Wojtyła działał na rzecz ułaskawienia braci oraz był autorem ostatecznej wersji listu do Rady Państwa w tej sprawie. List ten datowany 24 stycznia 1973 roku podpisali kard. Karol Wojtyła i prymas Stefan Wyszyński.

Po listach od braci ks. Huberta i Łukasza Czumów oraz ich matki, kardynał Wojtyła podjął działania. Prowadził konsultacje i skierował list w tej sprawie do bp. Bronisława Dąbrowskiego, sekretarza Episkopatu Polski.

Ostatecznie kard. Karol Wojtyła przygotowuje pismo do przewodniczącego Rady Państwa prof. Henryka Jabłońskiego. Podpisali go 24 stycznia 1973 roku metropolita krakowski i prymas Polski kard. Stefan Wyszyński. Zwracali się w nim “z usilną prośbą” o ułaskawienie skazanych i “darowanie im reszty kary więzienia”.

Pisali, że wspierają prośbę rodziny braci Czumów o ułaskawienie z “głębokim przekonaniem”, że występują w sprawie ludzi, których “postępowanie (…) było kierowane motywami natury ideowej oraz głosem sumienia. Jesteśmy także przekonani, że spełnienie prośby matki obu skazanych nie zaszkodzi Państwu, wręcz przeciwnie przyczyni się do podniesienia moralnego autorytetu władzy”.

Niestety, Rada Państwa nie skorzystała z możliwości ułaskawienia braci Czumów. Odnalezione dokumenty w archiwum kurii krakowskiej pokazują, że działalność kardynała Wojtyły uwrażliwiona była na ludzką godność, prawa człowieka i wyrażała się w konkretnych działaniach.

Dodatkowa informacja.

Do powyższej informacji portalu areopag21.pl należy dodać jeszcze inne fakty, które zawarte są w ujawnionych dokumentach z archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie.

Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, zapoznany z projektem pisma autorstwa kardynała Wojtyły odesłał mu je nanosząc różne zmiany i pisząc: „po przekonsultowaniu sprawy o ułaskawienie pp. Andrzeja i Benedykta Czumów, przesyłam Waszej Eminencji uzupełniony projekt pisma do Rady Państwa. Załączam też notatkę naszego Radcy Prawnego w tej sprawie oraz zwracam przysłane mi pisma.

Nie wiemy, jakie to „uzupełnienia” do tekstu kardynała Wojtyły poczynił arcybiskup Dąbrowski, natomiast wiemy, co zasugerował ów Radca Prawny arcybiskupa Dąbrowskiego. Pisze on: „Ks. Kard. może wysłać załączony projekt o ułaskawienie, z uwzględnieniem poczynionych  drobnych poprawek. (…) Osobiste popieranie – nie byłoby ani celowe, ani wskazane!

Ostateczny tekst obu Kardynałów, dołączony do prośby naszej Matki o ułaskawienie, radykalnie odbiega od sugestii owego Radcy Prawnego abpa Dąbrowskiego. Jest to tekst całkowicie autorstwa kardynała Wojtyły, zaakceptowany przez kardynała Wyszyńskiego.

Niestety, nie znamy tego radcy, bo podpis jego jest nieczytelny.

O. Hubert Czuma oraz prof. Łukasz Czuma znali się z Kardynałem Wojtyłą z kontaktów na KUL-u, gdzie wykłady prowadzili kardynał Wojtyła i prof. Łukasz Czuma, a o. Hubert był duszpasterzem akademickim.  Wcześniej, przed podjęciem decyzji o napisanie prośby o ułaskawienie, kardynał Wojtyła otrzymał deklarację „Mijają lata…”, aby zapoznać się z programem Ruchu. Po wysłaniu prośby o ułaskawienie, o. Hubert spotkał się z kardynałem Wojtyłą, aby mu podziękować. Powiedział wtedy, że: „deklaracja „Mijają lata…” nie będzie księdzu Kardynałowi potrzebna ?”, na co kardynał Wojtyła przyłożył ten dokument do siebie i powiedział – „to już jest moje…”.  (B.Cz.)

Niejednokrotnie proszony byłem, bądź nawet nagabywany, o upublicznienie tekstu pisma  mojej Matki, Lubow Czumy, o ułaskawienie. Obecnie spełniam tę prośbę. Jest to odpis oryginału z akt sądowych, przekazany mi przez IPN.  [B. Cz.]

Lubow Czuma
Zam. w Lublinie, ul. F. Chopina […]
Nr sprawy IV k 102/71

Do Rady Państwa

w Warszawie

Jako matka skazanych:  na siedem lat Andrzeja Czumy, magistra prawa i na sześć lat Benedykta Czumy, magistra inżyniera mechaniki precyzyjnej, zwracam się z prośbą do Rady Państwa PRL o zwolnienie z więzienia moich synów.

Synowie moi, którym starałam się wraz z nieżyjącym już moim mężem wszczepić najszlachetniejsze zasady miłości Ojczyzny – skazani zostali na surowe wyroki.

Przy ocenie ich działalności proszę o wzięcie pod uwagę następujących spraw:

Działali w okresie od 1968 r. do 20 czerwca 1970 r., a więc w okresie szczególnego nasilenia niewłaściwych posunięć dyktatury Wł. Gomułki i jego grupy. Wiele postulatów wysuwanych przez obecnie więzionych już trzeci rok mych synów było słusznych i zostało potwierdzonych przez władzę państwową po wydarzeniach na Wybrzeżu.  Obrońcy stwierdzili na rozprawie, że na 19 punktów programu „Mijają lata” aż 15 (piętnaście) zostało uznanych praktycznie za słuszne przez E. Gierka, D. Gałaja i innych.

Synowie moi mówili o płacach w Polsce stojących na pograniczu minimum egzystencji wegetatywnej, o nieodpowiednim budownictwie mieszkaniowym, o wypaczonej roli związków zawodowych nie biorących w opiekę pracowników wobec pracodawcy, o znikomej roli Sejmu jako przedstawicielstwa narodowego, o lekceważącym traktowaniu społeczeństwa przez władze państwowe.

Należy podkreślić ich idealizm i nieobojętność na sprawy dobra wspólnego i społeczeństwa wtedy, gdy wypaczenia ostatniego okresu rządów Wł. Gomułki i jego grupy wytworzyły wśród społeczeństwa stan beznadziejności, marazmu i rozpaczy;  jak się wyraziła prasa o naszym narodzie „zachocholony naród”, obojętny na sprawy publiczne. Pisali w sposób niezgodny z przepisami i z tego powodu przekroczyli przepisy (ich druki nie przeszły przez cenzurę państwową), ale nie mieli w tym okresie innych możliwości, jako obywatele swego kraju wypowiedzenia swej troski o dobro ojczyzny.

Dlaczego tego typu postępowanie (dyskutowanie oraz pisanie) zostało zakwalifikowane jako „usiłowanie obalenia przemocą socjalizmu? (artykuł 123 w związku z artykułem 128 kodeksu karnego z 1970 r.)
Czy około czterdziestu osób może, nie posiadając broni, ani jej nie szukając chcieć „obalić przemocą ustrój” w kraju, w którym jest pracowników MSW razem z ORMO i wojskiem – około miliona ludzi uzbrojonych?  I jeszcze w tym kontekście komplet sędziowski Sądu Wojewódzkiego dla m. st. Warszawy, pod przewodnictwem Ryszarda Bodeckiego orzekł w wyroku z dnia 23 października 1971 r., że „działali z niskich pobudek”.

Wyrok ten wywołał protesty wybitnych naukowców, takich jak prof. T. Kotarbiński, filozof, prof. Maria Ossowska, socjolog, prof. Stanisław Herbst, historyk i innych uczonych oraz pisarzy i poetów takich, jak Jerzy Andrzejewski, Kazimierz Brandys, Igor Newerly, Andrzej Braun, Anna Kamieńska, Agnieszka Osiecka i innych osób w Polsce. Tymczasem komplet sędziowski wspomniany wyżej, twierdzi w orzeczeniu wyroku z 23.X.1971 r., że „ich czyny wzbudziły ogólną pogardę społeczną”. Jakie badania przeprowadzał sąd, czy wymiar sprawiedliwości, czy MSW, by mieć odwagę to stwierdzić?

Wiceprokurator Wiesław Krassowski stwierdził na procesie, że „ich czyny przestępcze wywodziły się z ogólnego klimatu rodzinnego”. Sprawa ta także wymaga wyjaśnienia, ponieważ miał on na myśli rodzinę więzionych, a zwłaszcza mojego męża, a ojca moich synów.

Chcę stwierdzić, że z naszej rodziny pochodzi obrońca Warszawy we wrześniu 1939 r. ś. p. generał brygady Walerian Czuma, którego Niemcy w 1940 r. oskarżali twierdząc, że „generał Czuma odpowiedzialny jest za zbrodniczy opór i zniszczenie Warszawy. Wbrew woli ludności chciał bronić miasta „do ostatniej kropli krwi”. (Dr H. Drescher, Die Polen vor Berlin, Berlin 1940, wydawnictwo NSDAP). Niemcy oskarżali stryja więzionych o zbrodnię miłości ojczyzny i twierdzili, że działał wbrew woli ludności, mimo że tej ludności nigdy o zdanie nie pytali. Za swe „błędy i wypaczenia”, a po ludzku mówiąc zbrodnie, przerzucali winę i odpowiedzialność na tych, którzy się temu złu sprzeciwiali.
Chcę nadto nadmienić, że wiele osób z naszej rodziny stanęło do walki w obronie społeczeństwa polskiego: zginął w szeregach Armii Krajowej mój krewny Józef Czuma, w wieku lat 27, gdy szedł na pomoc Warszawie w lecie 1944 r.; mój syn Jerzy Czuma brał udział w 1939 r. w ciężkich walkach pod Różanem i w obronie Warszawy w znanym z dzielności 41 pułku strzelców suwalskich, a później poszedł na sześć lat do niewoli niemieckiej. Inni krewni wciągnięci do wojsk polskich na Wschodzie i Zachodzie służyli uczciwie swojej Ojczyźnie.

Mój mąż, już nieżyjący, długoletni profesor Uniwersytetu, był więziony w latach 1939-1940 przez Gestapo w Lublinie na Zamku, wraz z grupą naukowców z Lublina, aresztowanych w ramach ogólnego planu niemieckiego niszczenia polskich pracowników naukowych. Nawet wtedy starał się przed więzieniem obronić starszych profesorów, ale gestapowiec odpowiedział, że „może w Polsce są takie przypadki, ale nie u Niemców; może mieć 90 lat i iść do więzienia”. (Cz. Dąbrowski, KUL w latach hitlerowskiej okupacji, „Życie i myśl”, s. 71, nr 10 z 1968r., wydawnictwo PAX-u).

W 1945 r. napisał pracę p.t. „Polska i Anglia” i „Polska a Sowiety”, w której stwierdził, że wielkie mocarstwa zadecydowały o losach Polski bez Jej wiedzy. Praca nie przeszła przez cenzurę państwową i w 1950 r. sąd wojskowy w Lublinie pod przewodnictwem pułkownika Ryszarda Wierciocha (późniejszego dyrektora Filharmonii) skazał mojego męża na dziesięć lat więzienia. Mój mąż miał wtedy blisko sześćdziesiąt lat. W ciężkich warunkach więziennych na Zamku w Lublinie i w więzieniu w Rawiczu przebywał trzy lata.

Ponadto prokurator Obuchowicz oskarżył go, a oskarżenie podtrzymała prasa („Sztandar Ludu” z 30 września 1950 r.. artykuł pod tytułem „Pogrobowiec Hitlera skazany na dziesięć lat”, napisała S. Gogołowska), o sprzyjanie przed wojną Hitlerowi. Jako dowód miało posłużyć zdanie wyrwane z kontekstu książki mego męża, wydanej w Lublinie nakładem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w 1939 r. pod tytułem „Polityka ludnościowa III Rzeszy, na s. 131: „Hitler obudził duszę niemiecką” (Gogołowska podała błędnie stronę 41, by czytelnik nie mógł znaleźć pełnego kontekstu cytatu). Pełny kontekst cytatu, który bezskutecznie przedstawiał na procesie mój mąż, brzmiał następująco:

„Hitler obudził duszę niemiecką. Na jego zew Niemcy obudźcie się (Deutschland erwache!), dzięki niewątpliwie okolicznościom sprzyjającym, Niemcy odpowiedzieli „Budzimy się”. A teraz obudzeni, wciągnięci w rydwan mocy propagandy, szturmówek, tajnej policji, jednolitej prasy, wyrafinowanego terroru, hałasu i krzyku kierującej państwem demagogii, płyną ku swym przeznaczeniom z otuchą jedni, z głębokim lękiem już drudzy. Trudno przepowiadać, ale nie wydaje się, by potrzebne były aż dziesiątki lat do wyraźniejszego skrystalizowania się rezultatów tego „przebudzenia”. Struna została tragicznie przeciągnięta!”.

Mój mąż bronił się na procesie cytując także i inne zdanie z książki wydanej w 1939 r.:

„Narodowy socjalizm rzekomo chce dźwignąć naród, uczynić go zdrowym, krzepkim, ofiarnym i wielkim. Ale ten klucz, którym obraca, chcąc otworzyć dla narodu wrota sezamu jest kluczem do grobu i upadku. Naród można podnieść, ale bez jego brutalizowania i schamienia, bez poniżania innego narodu, bez grabieży cudzych ziem i narodów, doczesność można dźwignąć bez szkody wieczności, śmiałość i odwagę można wzbudzić, bez wzbudzania brutalności i przewrotności, wielkość można osiągnąć bez pychy, życie bez cudzej śmierci, powodzenie bez klęski innych, pokłonić się można przeznaczeniom narodu bez równoczesnej zniewagi Boga. Zapewne, że są to drogi trudniejsze, a chęć doraźnych sukcesów doradza skrócenie przeszkód. Ale ten silny związek między boskim a doczesnym ma to do siebie, iż cokolwiek uczyni się ze szkodą dla pierwszego, to wcześniej lub później doprowadzi do zguby drugiego. Kanclerz Hitler ceni sobie wielkość Fryderyka II, a niedawno czcił głośno i uroczyście (wodowanie pancernika) wielkość Bismarcka. Obydwaj budowali wielkość Prus i Niemiec na strasznych krzywdach innych narodów, szczególnie Polski. Pokłon bez zastrzeżeń tym dwom ludziom też wiele mówi. Ale po Fryderyku II była Jena, a po Bismarcka powodzeniach katastrofa 1918 roku. Czyżby rzeczywiście trudno było dla tak politycznie zajętego człowieka, jakim jest obecny rządca III Rzeszy, ustalenie związku między Sedanem a Wersalem z przed około 70 laty, a Wersalem z r. 1919?  Czyżby rzeczywiście te daty nic nie mówiły, niczego nie uczyły, żadnych nie nasuwały refleksji?” (Polityka ludnościowa III Rzeszy, Lublin 1939, s. 175).

Uczciwy człowiek na tej podstawie nigdy nie powie, że mój mąż był zwolennikiem Hitlera. Chcę także nadmienić, że w czasie okupacji niemieckiej pomagaliśmy w przetrwaniu małżeństwu żydowskiemu, inż. Mehlom, którym udało się przeżyć okupację i wyjechać na  Zachód.

Mimo więzienia mojego męża przez Gestapo i później po wojnie, wychowaliśmy dziesięcioro dzieci (dwoje zmarło) w trudnych warunkach materialnych, nie posiadając majątku, daliśmy im wszystkim wyższe wykształcenie, wychowaliśmy ich na ludzi bez nałogów i skłonności do lekkiego życia, na pewno pożytecznych naszemu społeczeństwu.

Nieżyjący mój mąż i ja staraliśmy się zawsze wpoić naszym dzieciom bezgraniczne umiłowanie Ojczyzny i poświęcenie się dla niej bez reszty. W duchu takiej właśnie atmosfery rozwijały się ich umysły i kształtowały charaktery. Widząc błędy i wypaczenia, które narastały w naszym kraju przed przełomem na Wybrzeżu, synowie moi zdecydowali się na protest.

Całe życie osobiste moich więzionych synów było uczciwe, nikomu w życiu nie wyrządzili krzywdy, w miejscach pracy uzyskali pozytywne opinie, co nawet sąd wojewódzki musiał uznać.

Chcę jeszcze dodać, że syn mój Benedykt stracił żonę i dziecko w 1967 r. w czasie porodu. Choruje na żołądek od szeregu lat i w więzieniu choroba ta nasiliła się.

Drugi mój syn, Andrzej, jest żonaty, ma troje nieletnich dzieci (jedno dwu i półletnie urodziło się dzień po aresztowaniu, drugie pięcioletnie, trzecie ośmioletnie).

Synowie na procesie stwierdzili, że nie przekroczyli żadnego artykułu Konstytucji PRL z 1952 r., określającego ustrój społeczno-gospodarczy i polityczny państwa (ustrój ten jest określony w artykułach 1 – 14 wspomnianej Konstytucji). Zarówno sąd wojewódzki jak i sąd najwyższy pod przewodnictwem S. Kotowskiego nie stwierdził, który artykuł Konstytucji przekroczyli moi synowie, a jedynie ograniczył się do ogólnikowego stwierdzenia, że „chcieli obalić ustrój przemocą”.

Jeszcze raz stwierdzam, że ich działalność wynikała z ich wrażliwości na wszelkie zło i z bezkompromisowości, gdy chodzi o sprawy społeczeństwa i Ojczyzny. Cechy te wynieśli z domu rodzinnego, a złożyły się na nie losy całej naszej rodziny, znaczone zawsze walką i patriotyzmem oraz umiłowaniem uczciwości.

Wiek mój (mam siedemdziesiąty czwarty rok życia) upoważnia mnie do zwrócenia się o przychylne ustosunkowanie się do mojej prośby o zwolnienie moich synów. W prośbie tej starałam się uzasadnić, że moi synowie mieli odwagę widzieć zło w kraju, zło potwierdzone później przez władzę państwową, i temu złu mieli odwagę się przeciwstawić. Ich dotychczasowa nienaganna praca, postawa społeczna i ludzka uczciwość upoważniają mnie także do podtrzymania mojej prośby o zwolnienie ich z więzienia.