Zmarł 29 października 2017 roku.
Urodził się 25 lipca 1940 roku w Wilnie. Po wojnie wraz z rodzicami zamieszkał w Mrągowie. Tam uczęszczał do I LO, gdzie w 1958 roku zdał maturę. Na studia wybrał się do Warszawy na Uniwersytet Warszawski, na Wydział Prawa. Studia ukończył w 1963 roku, a Studium Dziennikarskie na UW w 1966 r. Był dziennikarzem „Zielonego Sztandaru” (pismo dla wsi) do 1970 r., do czasu aresztowania.
Na studiach zaprzyjaźnił się z Andrzejem Czumą, z którym łączyły go wspólne poglądy na komunistyczną rzeczywistość i rządy totalitarne w Polsce. Dlatego propozycja A.Cz. podjęcia wspólnych działań konspiracyjnych, mających na celu tworzenie niepodległej myśli politycznej i niezależnego, antykomunistycznego środowiska przyjęta została przez Emila Morgiewicza jednoznacznie pozytywnie.
Emil uczestniczył we wszystkich spotkaniach, zwanych przez nas zjazdami, był współautorem, obok Andrzeja, Łukasza, Benedykta Czumów i Stefana Niesiołowskiego, deklaracji programowej „Mijają lata…” naszego Ruchu niepodległościowego.
Jesienią 1969 roku Emil Morgiewicz został redaktorem naczelnym naszego wewnętrznego pisma „Biuletyn”. Do czasu naszego aresztowania w czerwcu 1970 r. wyszło 6 numerów „Biuletynu”.
25 czerwca 1970 r. Emil został aresztowany i w procesie tzw. grupy kierowniczej Ruchu jesienią 1971 r. skazany na 4 lata więzienia, które odbył w całości w ciężkim więzieniu w Strzelcach Opolskich, mimo poważnych problemów zdrowotnych. Po wyjściu na wolność napisał raport o stanie więziennictwa w Polsce, który przekazał do Amnesty International, za co powtórnie został aresztowany i znowu spędził w znanym mu już więzieniu mokotowskim czas od 27 sierpnia do 14 września 1975 r. Sprawę następnie umorzono. Ale od tego czasu już systematycznie współpracował z AI, zostając jego członkiem.
Emil Morgiewicz współredagował pismo niepodległościowe „U progu” ukazujące się od jesieni 1976. Od jesieni 1976 r. był członkiem KOR-u. Równolegle, gdy powstał Ruch Obrony Praw Człowieka, włączył się w jego działalność i w związku z tym od jesieni 1977 przestał uczestniczyć w KOR. Od 1978 r. przystąpił do zespołu redakcyjnego pisma Ruchu Obrony „Opinia”, będąc w redakcji tego pisma do końca jego wydawania w 1981 r. Aktywnie pomagał również w wydawaniu pisma Ruchu Obrony dla wsi – „Gospodarz”.
Od września 1980 r. pracował w Ośrodku Badań Społecznych przy Regionie Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Był również doradcą NZS-u. 13 grudnia 1981 r. został internowany i następnie zwolniony w czerwcu 1982 ze względów chorobowych.
W 1983 r. dzięki wstawiennictwu AI Emil wyjechał na leczenie do RFN. Tam organizował przerzuty sprzętu poligraficznego i wydawnictw emigracyjnych do Polski, współpracował również z radiem Wolna Europa. Związany był również z Chrześcijańską Służbą Wyzwolenia Narodów księdza Franciszka Blachnickiego. Do Polski wrócił w 1990 r.
Od 1990 r. był pracownikiem Kancelarii Senatu do czasu przejścia na emeryturę. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył go w 2006 r., wraz z Andrzejem Czumą, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
B.Cz.
Pogrzeb Emila Morgiewicza, w asyście wojskowej kompanii honorowej, odbył się 4 listopada 2017 roku w Mrągowie. Po Mszy św. żałobnej w kościele św. Wojciecha zmarłego pożegnali m.in. minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz oraz przyjaciel Emila, Andrzej Czuma. Emil pochowany został na cmentarzu komunalnym Mrągowa w grobie rodzinnym.
Wspomnienie Andrzeja Czumy o Emilu Morgiewiczu.
Emila poznałem bliżej na przełomie 1961/1962 roku, kiedy studiując na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, znaleźliśmy się razem w jednym akademiku tej uczelni na Jelonkach w Warszawie. Ten dom studencki był jedyny w swoim rodzaju: było to (i zresztą istnieje do dzisiaj) osiedle kilkudziesięciu drewnianych baraków, a w środku duży barak – sala do koncertów, zabaw, czy wykładów zaproszonych gości. Pewnego razu zjawił się tam komunistyczny działacz i lizus sowieckiego reżimu w Polsce, niejaki Stefan Arski, redaktor naczelny tygodnika „Świat”. Mówił o Józefie Piłsudskim kłamiąc bezczelnie i znieważając tę historyczną dla Polaków postać. Zanim znalazłem się na Uniwersytecie Warszawskim, studiowałem trzy lata historię w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie wykładana była historia niezakłamana przez cenzurę komunistyczną. Ponadto w naszej bibliotece rodzinnej był komplet najważniejszych prac historycznych prawdziwych naukowców. Po przemówieniu Arskiego zabrałem głos i bez większego trudu wskazałem na jego łgarstwa. Zapadła głęboka cisza, bo większość obecnych naszych koleżanek i kolegów, znając czy nie znając historii, wiedziała, że publiczne wypowiedzi takie, jak moja, przynieść mogą tylko kłopoty. Po czym nagle poprosił o głos jeden z moich kolegów i dodatkowo obnażył inne kłamstwa Arskiego. Był to właśnie Emil Morgiewicz. To ośmieliło innych i jeszcze kilku wstało i dołożyło coś od siebie. Arski bronił się jeszcze, ale wywoływał już tylko wybuchy śmiechu.
Tak zaczęła się moja przyjaźń z Emilem Morgiewiczem. W następnych latach, wraz z innymi, organizowaliśmy ruch niepodległościowy lat 1965-1970, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela w latach 1977- 1981. Naszą przyjaźń charakteryzują co najmniej dwie cechy, wspólne nam.
Emil był przekonany, że istota ludzka i naród nie rozwiną się, jak należy, bez wolności człowieka i niepodległości państwa; a mówiąc dokładniej, nie rozwiną się moralnie, kulturowo, ekonomicznie i społecznie. To była jedna podstawa naszej przyjaźni w trudnych czasach.
Drugą była gotowość Emila do wysłuchania swoich przyjaciół, czy też drugiego człowieka. A że obydwaj cieszymy się taką cechą charakteru, mogliśmy się dzielić swoimi poglądami nigdy się nie znieważając, nie przerywając swoich wypowiedzi, nie obrażając się, nie mówiąc o sobie źle, nie przypisując drugiemu wrednych intencji. Szczególnie cenię sobie, gdy wróciwszy do Polski w grudniu 2006 roku gadaliśmy częściej ze sobą. Przecież byliśmy wtedy w przeciwnych sobie formacjach politycznych i często się ze sobą nie zgadzaliśmy.
A teraz zwracam się do żony mojego przyjaciela, Halinki i do jego synów – Mateusza, mojego syna chrzestnego, i Szymona. Jezus z Nazaretu powiedział kiedyś: „nie ma większej miłości bliźniego, niż oddać życie za przyjaciół”. W Jego ustach słowo „przyjaciel” miało dużo szersze znaczenie, niż ma to słowo dzisiaj. Ani Emil, ani ja nie musieliśmy, dzięki Bogu, oddawać życia za przyjaciół. Ale obydwaj, będąc w więzieniu w latach 1970-1974, mieliśmy w pewnym okresie podstawy do przypuszczenia, że może nas spotkać taka ewentualność. Emil wiedział o tym i nie ugiął się przed taką pogróżką. Nie uczynił nic takiego, co mogło zadowolić naszych złowrogich nieprzyjaciół dysponujących wszelkimi środkami.
Pamiętajmy, Halinko, Mateuszu i Szymonie, co powiedział Jezus w Kazaniu na Górze: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie”. Emil autentycznie i długotrwale cierpiał prześladowanie dla sprawiedliwości.
Dlatego zapewniam Was bardzo serdecznie, że mamy bardzo mocne podstawy do przekonania, że Emil właśnie kroczy do wiecznego Królestwa światłości, miłości, piękna, dobra i prawdy.
Dziękuję Księże Celebransie.